Hej, mam na imię Aga. Córka Elżbiety z Ochęckich i Zenona. I jestem administratorką tego bloga.

Wczesne lata
Urodziłam się 4 stycznia 1983 roku w Tychach. Zawsze się śmieję, że jestem dzieckiem wojny. Śmieję się też, że nie można mnie winić za dziesięciominutowe spóźnienia, skoro na własne narodziny spóźniłam się rok. Planowo rodzić się miałam 24 grudnia – 1982 roku. Może już wtedy wiedziałam, jaki niefart prezentowy to by oznaczało.


Pierwsze lata mieszkałam w Bieruniu. Mieszkanie, którego adres wpisali mi do książeczki zdrowia po urodzeniu dziś już nie istnieje. Bloki przy Hodowlanej zrównali z ziemią i zbudowali tam jakieś hale. Ale tamtego miejsca nie pamiętam. Pamiętam za to ulicę Homera i dziwnie rozczłonkowany blok, w którym mieszkaliśmy na pierwszym piętrze. Mieszkanie składało się z łazienki i pokoju z balkonem. Wspólne dla korytarza były suszarnia i kuchnia. Rodzice urządzili mały aneksik kuchenny we wnęce w przedpokoju.

Tutaj zawarłam pierwsze przyjaźnie, tutaj nauczyłam się jeździć na rowerze. Tu ciepłe dni spędzałam nad Łysiną i przecięła mi brew huśtawka. Skończyło się na SORze, a huśtawkę bujnęła chyba moja siostra, ale byłam mała, więc mogło mi się coś pomylić 😛
Nie było tam żadnej ruchliwej drogi, widok z okna mieliśmy na pola zboża. My, dzieciaki, lataliśmy po podwórku i nikt nas za specjalnie nie pilnował. A mieliśmy po kilka lat.
Edukacja
Zimą 1988 przeprowadziliśmy się do Tychów. Wieżowiec, w którym mieszkaliśmy miał na dachu neon – nie działający – w kształcie małego Fiata.
Do zerówki poszłam we wrześniu 1989, do przedszkola na osiedlu H.
Rok później zaczęłam naukę w Szkole Podstawowej nr 21. Cztery lata w jednej klasie, cztery w innej. Mamie zależało na tym, żebym uczyła się języka angielskiego, więc przepisała mnie do jedynej – z siedmiu – klasy z tym językiem. Rosyjski nadal był najczęstszy. Jedna klasa miała niemiecki.
Wybierając liceum też kierowałam się ilością i rodzajem języków obcych i wybór padł na klasę o profilu humanistyczno-kulturoznawczym w IV Liceum Ogólnokształcącym w Tychach. Poza angielskim mieliśmy francuski i łacinę, a z innych ciekawostek wiedzę o teatrze, historię kina, filozofię…
Liceum to była moja ulubiona szkoła. Lekcje, to był temat poboczny – trzeba było chodzić, żeby móc być w szkole, ale często zamiast na zajęcia szłam do pani pedagog na herbatę 🙂 Kółko debatowe, klub europejski, samorząd uczniowski, gazeta szkolna… Z koleżanką i kolegą zorganizowaliśmy pierwsze demokratyczne wybory na przewodniczącego szkoły z poprzedzającymi je kampaniami wyborczymi.
Wycieczek szkolnych nam nie organizowali, bo nikt nie chciał z nami jechać. Dyskotek w szkole nie było. Ale i tak było fajnie i się nie nudziłam.
Dorosłość
Krótki epizod małżeński – trwający pięć lat – uświadomił mi, że do małżeństwa, to ja się nadaję jak wół do karety. A może nawet mniej.
Wielkiej kariery zrobić mi się na razie nie udało, ale zebrać spory zapas doświadczeń już tak. Agent ubezpieczeniowy, właścicielka sklepu internetowego z biżuterią, ekspedientka, recepcjonistka, kelnerka, okazjonalny party planer i dekoratorka, manager sklepów, barmanka, wirtualna asystentka, dostawca w pizzerii, laminater, ostatnio – pracownik obsługi klienta linii lotniczych. Trochę się tego zebrało.
Czas wolny
Wcześnie zaczęłam czytać. Już w zerówce byłam członkiem lokalnej biblioteki, a w kilka lat później trzech. I z każdej wynosiłam po trzy książki tygodniowo – przynajmniej. Tempo zwolniłam bardzo nieznacznie w liceum, a na dobre dopiero jak poszłam do pracy i zostałam żoną. Niemniej jednak nadal czytałam sporo powyżej średniej narodowej 🙂
Miałam bloga, na którym były recenzje przeczytanych książek, należałam do fan klubu Joanny Chmielewskiej [nadal utrzymuję kontakty z tam poznanymi dziewczynami]. Miałam sporo znajomości w światku wielbicieli literatury, co zaoowocowało bardzo krótkim epizodem z „Archipelagiem”.

Poza książkami kręcą mnie różnego rodzaju crafty. W pracy robiłam aranżacje kwiatowe, w czasie wolnym zdobiłam bombki, odnowiłam sobie stary fotel, robię dekoracje, biżuterię. Wszystko dla siebie i hobbystycznie. W 2022 żeby pozbyć się trochę różnych zrobionych przez siebie pierdułek świątecznych namówiłam kilkoro znajomych do wystawienia stoiska na osiedlowym kiermaszu bożonarodzeniowym.






Prowadzę bloga – ByAgaBlog – oraz dwa konta na Instagramie: ByAgaBlog oraz TychyByAga.
Skomentuj